środa, 20 sierpnia 2014

Po koncercie Justina Timberlake'a!

     Jak tylko dowiedzieliśmy się z mężem o przyjeździe Justina Timberlake'a, od razu postanowiliśmy być na koncercie! Bilety w sprzedaży pojawiały się stopniowo, a rozchodziły błyskawicznie. Udało nam się je jednak zdobyć, więc czekaliśmy cierpliwie kilka miesięcy...

    Nadszedł dzień koncertu. Od rana chodziłam rozkojarzona, próbując spakować wszystko, co mogłoby się przydać. Wiecie, małe wody mineralne, coś do jedzenia, parasol, kurtki, bluzy,chusteczki nawilżane itp. itd.

    Całe szczęście, że dzieci mogły zostać pod troskliwą opieką dziadków, dzięki temu mogliśmy spokojnie jechać zobaczyć GWIAZDĘ!

    Wyruszyliśmy z małym poślizgiem czasowym, ale nam chyba nigdy się to nie udaje odkąd mamy dzieci... Droga z działki pod Bydgoszczą do Gdańska minęła szybko. Słuchaliśmy na zmianę płyt JT i radia, które informowały o powiększającej się rzeszy fanów pod stadionem.

     Na miejscu byliśmy przed 19, na otwarcie bramy czekaliśmy może z 15 minut. Przedział wiekowy fanów JT od nastolatków po wiek średni. Wiele dziewczyn było ubranych tak, jakby szły na randkę z Justinem. Sporo chłopaków ewidentnie zainspirowało się stylem idola... Jednym słowem: interesująco!

     Nie mieliśmy miejsc siedzących (sic!), więc kto pierwszy, ten lepszy. Udało nam się stanąć całkiem blisko sceny (blisko to pojęcie względnie pojemne jeśli chodzi o płytę stadionu), więc cieszyliśmy się i czekaliśmy na rozpoczęcie. Było trochę zabawy i muzyki wcześniej (support), ale i tak wszyscy czekali na kulminacyjny punkt wieczoru.

    Kilkanaście minut po 21 zabrzmiała muzyka Franka Sinatry:


    Potem pojawił się już ON! Niesamowity Justin Timberlake. Wszechstronnie uzdolniony, przystojny, a do tego bardzo czarujący. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, ale jeśli ktoś nie zna jego dorobku, to niech nie gada głupot i nie twierdzi, że to chłoptaś z Backstreet Boys (jesli już to z ' N Sync). 

    Sam koncert składał się chyba ze wszystkich hitów JT, od płyty Justified, przez FutureSex/LoveSounds, do The 20/20 Experience. Gwiazdorowi towarzyszył zespół muzyków, chórek i tancerze. Staliśmy na tyle blisko, że widzieliśmy, że JT rusza się, tańczy dokładnie jak w swoich klipach. 

    Najbardziej irytujące zjawisko to potrzeba nagrania koncertu na telefon przez chyba 3/4 fanów. Nie wiem jaki jest w tym sens? Nie lepiej się bawić, klaskać, machać swobodnie, tańczyć? Trafiło nam się towarzystwo nastoletnich Rosjanek, które już dwie godziny przed koncertem zaczęły robić sobie słitfocie, ciągle nagrywały filmiki, a skończyły pewnie zasypiając. Irytujące zjawisko...

    Justin na koniec zaśpiewał Mirrors i zniknął, a ja nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Bawiłam się świetnie. Usłyszałam wiele przebojów w nowych aranżacjach, zobaczyłam jak tańczy, a do tego spędziłam trochę czasu tylko z mężem! Koncert uważam za udany!!! Kto nie był, niech żałuje.



     Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, to na plus zaliczam możliwość zapłaty za parking przed imprezą. Niby banał, ale po koncercie Jennifer Lopez tworzyły się gigantyczne kolejki do biletomatów. 
     Minus przyznaję Miastu Gdańsk, które nie popisało się zamykając 3 pasy ruchu na drodze wyjazdowej ze stadionu! Korek był ogromny, no ale te 42 tysiące musiały jakoś wyjechać do domów. 
     
    Niestety nie było okazji, żeby zrobić sobie fotkę z Justinem po koncercie (hehe), ale znalazłam coś sprzed kilku lat... Ależ młodzi byliśmy... ;p


     A na koniec polecam wszystkim koncert JT z Madison Square Garden. Majstersztyk!!! Najlepszy koncert jaki widziałam na dvd.



 :)

1 komentarz:

Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)