czwartek, 30 czerwca 2011

Obserwacje

Uwielbiam spacery, a odkąd jest ładna pogoda to chodzimy sobie z Jasiem dwa razy dziennie. Uwielbiam obserwować ludzi, to jak się ubierają, chodzą, rozmawiają, zwyczajnie jak się zachowują. Tak bez złośliwości, czysta ciekawość.
Obrazek z dnia dzisiejszego. Z daleka widzę pana z maleństwem przy piersi, w chuście. SUPER! Podoba mi się aktywne rodzicielstwo. Obok szła mama...Na jednym ramieniu torba, myślę, że z rzeczami dziecka, na drugim torba na aparat (taki duży), na szyi aparat foto - DUŻY i zapewne trochę ważył, w jednej ręce reklamówka (myślę, że planowali piknik), w drugiej butelka wody (uff, mała). Tak...Tata kroczył z uśmiechem na twarzy, dumnie prezentował pierś z maluszkiem, mama miała całkiem inną postawę! Generalnie mieli jeszcze kawał spaceru przed sobą, tatuś nadał ostre tempo, bo faceci lubią mieć konkretny cel spaceru...Dawno nie widziałam tak umęczonej babki na spacerze! Ok, jestem za równouprawnieniem, jeśli para tak się dogaduje to świetnie, tylko tutaj czegoś mi zabrakło? Zrobiło mi się żal, bo jakoś tak sobie myślę, że tatuś powinien pomyśleć, żeby jednak pomóc tej mamusi. A może macie inne zdanie? Czy Was takie sytuacje nie rażą?

Ten post miał być o czymś innym, ale ...

środa, 29 czerwca 2011

Wróciłam

Wyjechałam na długi weekend do rodziny, wróciłam w niedzielę, jest środa wieczór, a ja dopiero usiadłam do kompa i nadrabiam zaległości. Niestety, takie wyjazdy totalnie rozbijają rytm dnia. Ale od początku.
Dwa dni spędziłam u rodziców i rodzinki siostry. W końcu trochę dłużej mogliśmy porozmawiać, wszyscy poznali lepiej Jasia. Były spacery, odwiedziny Jura Parku, opijanie pierwszego ząbka u Klaudusi, kuzynki Jasia.
Jasiu z kuzynem Kubą      
W Parku Dinozaurów
Kolejne dwa dni minęły u teściów na działce, w lesie, nad jeziorem. Pogoda była średnia, ale i tak były grille, spacery po pieczywo do piekarni, dyskusje i zwyczajne rozmowy. 
Dziadek czyta Lokomotywę - bezcenne
Czas minął szybko, było miło, ale jak to mówią: wszędzie dobrze, ale w domku najlepiej...


Przed wyjazdem zrobiłam dwie karteczki, ale pokażę je trochę później, jak już dotrą do adresatki...:)


Dziękuję wszystkim za odwiedziny, za miłe słowa, będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
Zapraszam ponownie.

środa, 22 czerwca 2011

Noc Kupały

Wczoraj była noc Kupały, słowiańskie święto związane z przesileniem Słońca. 
Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. Takie nasze lokalne Walentynki. W związku z tym wczoraj w Poznaniu miało miejsce wydarzenie puszczania lampionów. Pora była późna (!), tzn. dziecko już spało, nie było komu zostawić go pod opiekę, oglądaliśmy tylko przez okno. Widok był niesamowity!!! Wszystkich zainteresowanych odsyłam tu. My na szybko zrobiliśmy kilka zdjęć, tylko średnio wyszły.
Więcej informacji o tym święcie tu.

Dzisiaj wyjeżdżam na długi weekend, wpisów nie przewiduję, więc życzę wszystkim udanego początku lata!!!

niedziela, 19 czerwca 2011

Poranki

Odkąd pojawiło się dziecko zaczęło się ranne wstawanie. Od jakiegoś czasu, bez względu na to, o której Jasiu zaśnie, to i tak budzi się o przed szóstą. A właściwie to raczej po piątej. Gada sobie, gada, aż w pewnym momencie jest już tak głośny, że stwierdzam, że czas abym wkroczyła do akcji. Wtedy zaczyna się czytanie wierszyków, interpretacji Lokomotywy było już z tysiąc, bo Młody ją uwielbia! Opowiadam mu co będziemy danego dnia robili, gdzie pojedziemy, różne historie o członkach rodziny, no i ćwiczymy. Generalnie lubię tę porę dnia, chociaż jak się zasiedzę poprzedniego wieczora, to bywa ciężko! Staram się robić różne rzeczy, typu czytanie gazet, albo przeglądanie internetu, ale raczej kiepsko mi idzie. Janek ciągle domaga się uwagi. Tego posta piszę już ponad godzinę, właśnie zauważyłam, że zasnął...Czas zrobić śniadanko!:)

Przedwczoraj zrobiłam karteczkę i nie miałam okazji jej pokazać. Oto ona:

Wczorajszy wieczór minął pod znakiem filmu Samotny mężczyzna w reżyserii Toma Forda. Jest to film jednego aktora, BOSKIEGO Colina Firtha. Nie będę streszczać fabuły, bo każdy może w linku sobie poczytać, powiem tylko, że film jest piękny: są piękne zdjęcia, piękne stroje, piękni ludzie. A najpiękniejszy jest Colin, który uwiarygodnił graną przez siebie postać. Polecam ten film.

piątek, 17 czerwca 2011

Irytacja

Irytacja (łc. irritatio ‘drażnienie’) rozdrażnienie, poddenerwowanie; zniecierpliwienie.

Hasło opracowano na podstawie „Słownika Wyrazów Obcych” Wydawnictwa Europa, pod redakcją naukową prof. Ireny Kamińskiej-Szmaj, autorzy: Mirosław Jarosz i zespół. ISBN 83-87977-08-X. Rok wydania 2001.

Coś o tym wiem ostatnio. Zastanawiam się tylko skąd to się u mnie wzięło. Generalnie jestem bardzo cierpliwą osobą, do wielu spraw mam stosunek taki, że skoro tak się dzieje, to widocznie tak musi być. Coś się jednak ostatnio zmieniło. Czyżby przesilenie wiosenne? Może nadmiar obowiązków? Bez przesady, radzę sobie świetnie. Co jak co, ale organizować sobie czas to ja umiem. Więc co? (Tu przypomina mi się pani prof. Piątek: NIE ZACZYNA SIĘ ZDANIA OD A WIĘC!!!). He he 
Może wyprowadza mnie z równowagi fakt, że nie wszystko jest tak, jak sobie zaplanowałam, albo zwyczajnie nie jest tak, jak bym chciała, żeby było? Chyba muszę wyluzować, w końcu mamy piękną pogodę, lato tuż, tuż... Biorę głęboki oddech...
 

Życzę sobie i  wszystkim zaglądającym na mojego bloga, żeby potrafili z dystansem podchodzić do dnia codziennego, a przede wszystkim udanego weekendu!!!

środa, 15 czerwca 2011

Poszukiwania

W tytule zawarte jest to, o czym teraz myślę. A konkretnie o żłobku i nowej pracy. Tak wiele jest niewiadomych. Pomijając fakt, że nie wiem kiedy i gdzie uda nam się Jasia zapisać, bo to mega problem. Listy oczekujących są podobno strasznie długie, a kryteria też nie do końca fair play. Właściwie to dobrze mi w domu, ale nie mogę siedzieć za długo, zgnuśnieję. Myślę, że fajna praca (czyli taka, która daje satysfakcję i godziwą zapłatę) jest mi potrzebna niekoniecznie od zaraz. :) 
Dzięki pomocy przyszywanej mam już potrzebne informacje o żłobkach (dzięki serdeczne), teraz tylko DZIAŁAĆ. Niech tylko Jasiu W KOŃCU zrobi sobie drzemkę... Chyba jednak zajmę się tym wieczorem.

Na koniec efekt wczorajszej pracy, a właściwie relaksu: 

niedziela, 12 czerwca 2011

Zaległe myśli

W minionym tygodniu przeczytałam książkę, o której sporo czytałam w kobiecej prasie. Narobiła trochę zamieszania ze względu na temat. Podtytuł brzmi: "Dlaczego chińskie matki są lepsze?". Prawda, że zapowiada się ciekawie? Autorka Amy Chua próbuje udowodnić, że zachodnie wychowywanie dzieci się nie sprawdza, że azjatyckie metody zapewniają lepszą przyszłość. 
Recenzent "Washington Post" napisał : " To świetna książka zadaje intrygujące, czasami niewygodne pytania o miłość, dumę, ambicję, dokonania i poczucie własnej wartości, które ściśle wiążą się z problemem rodzicielstwa i obsesji na punkcie sukcesu".
Zaznaczyłam sobie kilka fragmentów, aby je tutaj zacytować, ale właściwie cała książka wzbudza takie mieszane uczucia, że to TRZEBA przeczytać. Polecam! 
Muszę się pochwalić (!), że w końcu odważyłam się zostawić synka z jego tatą i wyjść na trochę dłużej z domu i zwyczajnie w świecie oderwać się od kieratu domowego. Razem z Alicją (dzięki!) i jej znajomymi poszliśmy do kina na "nic do oclenia". Biorąc pod uwagę, ze ostatnio byłam w kinie w listopadzie, to można by pomyśleć, że wszystko mi się spodoba, ale to nie tak. Uważam, że film jako komedia jest świetny. Trochę się cieszyłam, ze na sali było mało ludzi, bo śmiałam się do łez. Mam nadzieję, że nie za głośno...
Nie będę opisywać filmu, każdy znajdzie coś tu. Powiem tylko, że scena z autem "wymiata"!!!

Do robienia kolejnych kartek zbieram się...Zbieram...Ciągle coś mi wypada...

Aha, zrobiłam ostatnio ciasto, które znalazłam tu, niestety nie pasuje nam, ale może komuś się spodoba? Proste w wykonaniu, szybkie, mało składników. Zresztą na tej stronie jest mnóstwo fajnych przepisów...
Życzę smacznego. No i udanego nowego tygodnia...

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Uff jak gorąco!

Dzisiaj, korzystając z okazji, że synek jest "rozmiękczony" przez upał, postanowiłam upiec coś dobrego. Wybór padł na ciasto czekoladowe, na które przepis znalazłam tu . Jak tylko przeczytałam ten wpis, od razu wiedziałam, że tego mi potrzeba! Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wszystko zrobiła dokładnie jak przepis podaje, ale od początku:
Składniki na ciasto czekoladowe:
  • 200 g mąki
  • 30 g kakao
  • 30 g mąki ziemniaczanej
  • 250 g masła
  • 200 g cukru 
  • 4 jaja
  • 3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • 3-4 łyżki mleka
  • 125 g czekolady mlecznej/gorzkiej (dałam mleczną)
  • szczypta soli
Czekoladę posiekać na małe kawałeczki.
Z białek ubić pianę.
Masło utrzeć (wszystko wymieszałam dłońmi, super przyjemność!) na puszystą masę, dodać cukier, cukier waniliowy, sól oraz kolejno żółtka. Wsypać mąkę pszenną, ziemniaczaną, proszek do pieczenia i kakao. (Wszystko przesiałam).
Na koniec wystarczy wmieszać łyżką pianę z białek i czekoladę. 
Ciasto przełożyć do natłuszczonej i wysypanej mąką lub wyłożonej papierem do pieczenia formy. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C i piec ok. 40 - 50 min.


 Ciasto może nie wygląda tak idealnie jak na macierzystym blogu, ale uwierzcie mi: jest mega smaczne!!!

niedziela, 5 czerwca 2011

Upalna niedziela?

Ta niedziela zapowiada się upalnie. Właściwie nie mamy żadnych planów, ale w domu raczej nie będziemy siedzieć. Warto skorzystać z akcji Poznań za pół ceny.
Dzień zaczęłam oczywiście z synkiem, była zabawa na puzzlach piankowych, tańce i ćwiczenie Vojty. Tak, tak rehabilitacja trwa. Teraz moje chłopaki śpią, a ja już po śniadanku, przeglądam neta w poszukiwaniu jakiś ciekawych plotek. Gra radio, mcradio, zaraz wypiję kawkę, chyba, że Młody się obudzi...

Niczego nowego nie ugotowałam, kartki nie zrobiłam. Szukam przepisu na ciasto, żeby wykorzystać mus jabłkowy babci Dany. Zna ktoś?

czwartek, 2 czerwca 2011

No i mamy czerwiec

Dzisiaj krótko. Na początku wspomnę, że na Stonogi.pl biorę udział w Candy.
Oto dwie karteczki, z czego jedna na zamówienie:)
Czy ktoś wie, jakie są prognozy pogody na czerwiec?

środa, 1 czerwca 2011

Dzień Dziecka!

Dzisiaj po raz pierwszy Dzień Dziecka jestem "po drugiej stronie barykady". Moi rodzice oczywiście dzwonili do mnie z życzeniami, ale teraz to ja muszę zadbać o oprawę tego dnia. Jasiu jest tak mały, że dla niego dzisiejszy dzień nie ma znaczenia. W przyszłym roku będzie już inaczej. 
Rano postanowiłam uczcić ten dzień upieczeniem placka. To taki prezent dla mnie i męża. Hehe

KRUSZANIEC SONI
1. Składniki: 
  • 1/2kg mąki
  • 5 zółtek
  • 1 PALMA
  • proszek do pieczenia
  • cukier waniliowy
  • 3 łyżki smalcu
  • 3 łyżki cukru 
Zagniatamy, skruszamy. Dzielimy na 3 części, do 2/3 dodajemy 3 łyżki kakao.

2. Białka z 5 jajek ubić ze szklanką cukru.

3. Owoce, np. truskawki umyć i drobno pokroić (ja miałam niewielką miseczkę, tylko tyle się zostało od wczoraj:))

4. Formę do ciasta smarujemy tłuszczem:
  • wysypujemy warstwę ciemną, potem jasną, na to owoce, potem ubite jajka z cukrem, na koniec warstwa jasna.
Pieczemy około godziny w temp. 180-200 stopni w piekarniku z termoobiegiem.